Partner serwisu
23 lipca 2018

Nord Stream 2 - przeciwny wiatr znad Atlantyku

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Gazowy rurociąg Nord Stream 2 znalazł się ostatnio w oku politycznego cyklonu. Ten solidnie ugruntowany biznesowo projekt stał się obiektem ataków na najwyższych globalnych szczytach. Znając już zawirowania wokół wcześniejszych inwestycji, przyjrzyjmy się aktualnym utarczkom. Żeby ocenić, co się stało i dlaczego płonne są polskie nadzieje na interwencję zza oceanu, trzeba naświetlić historię zmagań ostatnich lat.

Nord Stream 2 - przeciwny wiatr znad Atlantyku

Rurociąg Nord Stream (Północny Potok), prowadzący gaz z Rosji przez Morze Bałtyckie bezpośrednio do Niemiec, został oddany do użytku w 2012 r. Przez kilka lata opór przeciwko niemu był podnoszony przede wszystkim przez Polskę i kraje bałtyckie,za Atlantykiem panowała oficjalnie cisza. Jednak z ujawnionych depesz dyplomatycznych wiemy, że amerykańska dyplomacja dyskretnie w kuluarach starała się utrącić projekt, jedynie jeden raz posuwając się do jawnego nacisku. We wrześniu 2008 r. amerykański ambasador Michael Wood, w wywiadzie dla Svenska Dagbladet publicznie zachęcał Szwecję do przewodzenia zabiegom o zablokowanie rurociągu, ostrzegając przed "specjalnymi stosunkami między Rosją a Niemcami”. Niemiecki MSZ wystąpił z oficjalnym protestem, sprawa przycichła, rurociąg wybudowano.

Przy obecnie budowanej drugiej nitce rurociągu - Nord Stream 2 - dyskrecja już nie obowiązuje. Wiatr zza oceanu ma siłę tornada, uderza z samej z góry, z najwyższych szczytów władzy. Amerykański wiceprezydent Joe Biden w Rydze w sierpniu 2016 r. odradza Europie tę inwestycję, nazywając rurociąg „złym interesem dla Unii”. W maju 2016 r. sekretarz stanu John Kerry mówił Europejczykom: „to duże zmartwienie dla USA”. Głosu w tej sprawie nie zabrał sam prezydent Obama, ale nadrabiali to niżsi rangą politycy. Senatorzy amerykańscy, w tym znani z jastrzębich poglądów John McCain i Marco Rubio, wysłali list otwarty do prezydenta Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckera, w którym uznawali Nord Stream 2 za „krok wstecz w polityce dywersyfikacji i wobec planów Unii Energetycznej”. Żądali także od Junckera, by rozszerzył działanie trzeciego Pakietu na obszar morza Bałtyckiego, tak aby była nim objęta całość rurociągu, a nie tylko jego niemiecka część.

Takie „złe interesy” odradzali również specjalni wysłannicy amerykańskiego Departamentu Stanu, Amos Hochstein czy pani Robin Dunnigan. Przypominała ona, że Nord Stream 2 „nie spełnia przyjętych celów dywersyfikacyjnych”, dlatego radziła państwom członkowskim wstrzymać się i „jeszcze raz przemyśleć” projekt. Dywersyfikację definiuje jako radykalne odejście od dotychczasowych dostawców, a pani Robin Dunnigan twierdzi, że takie projekty jak Nord Stream czy South Stream nie są „rzeczywistą dywersyfikacją”, jest nią za to amerykański LNG. Administracja amerykańska blokując przez wiele lat rosyjskie projekty, domagała się jednocześnie, by Europa zgodziła się na wydobycie gazu łupkowego, budowała terminale LNG i importowała gaz z USA. Specjalny wysłannik energetyczny Richard Morningstar dodatkowo ostrzegał: „Jeśli chcecie zabić strategię LNG, budujcie Nord Stream”. Geoffrey R. Pyatt, amerykański ambasador w Grecji, tak przedstawiał amerykańską strategię w sprawie europejskiego gazu: „chcemy widzieć dodatkowe projekty takie jak TAP, które zwiększają dywersyfikację, a stawiamy opór projektom takim jak Nord Stream 2, które jedynie zwiększają zależność od rosyjskiego gazu”. Takie działania mają uczynić z Rosji „odpowiedzialnego” gracza na rynku energetycznym, co bardzo jasno wyraził Amos Hochstein, żądając: „Rosja ma grać według naszych reguł”. Amerykanie zwalczając Nord Stream 2, nie chcieli aby Ukraina straciła dwa miliardy dolarów rocznie za przesył rosyjskiego gazu. Chcieli przede wszystkim zapobiec zwiększeniu współpracy między Europą, szczególnie między Niemcami, a Rosją.

Keith Smith, były wieloletni ambasador amerykański w Europie, opisywał to tak: „interesy gospodarcze, szczególnie niemieckiego przemysłu, napędzają kampanie przeciw staraniom Waszyngtonu, by zatrzymać budowę Nord Stream lub zmobilizować więcej unijnych pieniędzy na projekty energetycznej dywersyfikacji nowych krajów członkowskich”. Twierdził że „zbyt długo europejska polityka energetyczna była ustalana przez panów Putina, Schroedera, Chiraca i Berlusconiego na prywatnych spotkaniach”, co określał jako „politycznie ustawiane interesy”. By ten mechanizm osłabić, potrzebna jest większa rola Brukseli, a może i całkowite przejęcie spraw energetycznych, choćby na początek zagranicznych. Smith dobrze wiedział, że „wysiłki USA, by powstrzymać rosyjskie interesy z poszczególnymi państwami, nie przyniosą żadnych rezultatów bez Komisji Europejskiej. Angela Merkel, Nicolas Sarkozy czy Silvio Berlusconi nie reagują pozytywnie na starania USA o większe bezpieczeństwo energetyczne wschodniej Europy”.

Jak widać interesy są trwalsze niż zmieniające się błyskawicznie nazwiska na politycznym firmamencie. Jednak prawdziwy sztorm rozegrał się dopiero kilka dni temu...

fot. 123rf.com
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ