Partner serwisu
Tylko u nas
06 czerwca 2025

Zdaniem Szczęśniaka: Bałtyckie utarczki naftowe

Kategoria: Aktualności

Bałtyk stał się miejscem starcia z flotą tankowców, przewożących rosyjską ropę. Pod pretekstem obaw o środowisko podjęto już kilka prób wprowadzenia blokady morskiej. To może się źle skończyć.

Zdaniem Szczęśniaka: Bałtyckie utarczki naftowe

„Szara flota” tankowców pływa po Bałtyku. Dla Rosji to strategicznie ważny kanał eksportowy, gdyż po zablokowaniu większości rurociągów naftowych (pozostał jedynie na Słowację i Węgry), tędy eksportuje 57% swojej ropy. Każdego dnia trzy rosyjskie tankowce z Ust-Ługi i Primorska na naszym morzu mogą stać się krytycznym momentem w narastającym konflikcie. 

Na Bałtyku bowiem zaczęła się właśnie naftowa szarpanina. Do nękania „zardzewiałej armady tankowców Putina” przystąpiła Estonia. Na początek przyznała sobie prawo do zatapiania obcych statków handlowych na własnych wodach. Wcześniej rozszerzyła swoją strefę ekonomiczną na morzu, tak że sięga aż do wód terytorialnych Finlandii. To daje jej pewne prawa wobec przepływających statków.

Ale ale… Światowy handel jest ufundowany na swobodzie żeglugi morskiej. I to nie od dzisiaj, ale od wieków. Obecne międzynarodowe prawo morskie (UNCLOS) daje prawo swobodnego przejścia tak na otwartym morzu jak i przez wody terytorialne, szczególnie w cieśninach czy zatokach. I tu pojawia się pewna „cienkość” - żadne prawo nie reguluje problemów do końca. I właśnie na Bałtyku rozpoczęła się taka „morska falandyzacja prawa”.

W kwietniu tego roku siły morskie Estonii zatrzymały tankowiec Kiwala, uzasadniając to podejrzeniami, że nie ma ubezpieczenia i rejestracji. Statek jest obłożony unijnymi sankcjami, to daje powód do takich posądzeń. Skończyło się jedynie na znalezieniu drobnych usterek technicznych, które naprawiono i statek trzeba było zwolnić.

W maju Estończycy przystąpili do kolejnej próby. Jednostka patrolowa, wspierana przez helikopter i samolot myśliwski, próbowała w Zatoce Fińskiej zatrzymać tankowiec M/T Jaguar, pływający pod flagą Gabonu, zmierzający po rosyjską ropę do Primorska. Jednak tym razem nie poszło tak łatwo. Próba zatrzymania statku nie powiodła się, do akcji wkroczyło bowiem rosyjski myśliwiec Su-35, krążąc nad miejscem wydarzenia. Estończycy zrezygnowali z próby zmuszenia tankowca do zmiany kursu i wpłynięcia do estońskiego portu. Jedynie patrolowe portugalskie F-16 poderwały się do lotu, a w świat poszła informacja, że Rosjanie naruszyli przestrzeń powietrzną Estonii, jak dodano - „na minutę”.

Po tej drugiej, tym razem nieudanej, próbie założenia naftowej blokady morskiej, Rosja odpowiedziała symetrycznie. Cztery dni później rosyjska ochrona wybrzeża zatrzymała tankowiec Green Admire, wypływający z portu Sillamäe. Przewoził wydobywaną w Estonii łupkową ropę do Rotterdamu. Statek był na rosyjskich wodach terytorialnych na podstawie porozumienia estońsko-rosyjsko-fińskiego, umożliwiającego ominięcie mielizn na wodach estońskich. To było ostrzeżenie,  sygnał, że kolejne próby blokowania eksportu ropy będą miały nieprzyjemne dla Estonii reperkusje. I choć po tej demonstracji, następnego dnia tankowiec został zwolniony, estońskie statki od tego momentu zaczęły pływać mniej bezpiecznymi, pełnymi mielizn własnymi wodami terytorialnymi, omijając rosyjskie i wypływając od razu na wody międzynarodowe.

Dodatkową odpowiedzią Rosjan jest konwojowanie przez marynarkę wojenną tankowców. Konflikt bowiem się nie zakończył, Szwecja zadeklarowała wzmożenie kontroli statków handlowych na Bałtyku. Oczywiście na celowniku znajdują się przede wszystkim statki „szarej floty”. Dlaczego o tym piszę? Bo dzisiaj Bałtyk jest dla polskiej nafty jedynym, podkreślam – jedynym – szlakiem dostaw ropy. Jeśli tam wybuchnie poważniejszy konflikt, blokujący transport morski ropy naftowej czy szerzej, wszystkich towarów… Chyba nie muszę pisać, czym to nam grozi?

fot. 123rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ