Partner serwisu
23 marca 2018

Zdaniem Szczęśniaka: Nord Stream, spojrzenie biznesowe

Kategoria: Aktualności

Przysłuchując się relacjom na temat drugiej fazy wielkiego bałtyckiego rurociągu między Rosją a Niemcami, mam wrażenie jakbym był na meczu piłki nożnej. Ciągłe gwizdy, wyzwiska, obelżywe rymowanki wobec przeciwnika i podniosłe pieśni, skandowania, podkręcanie animuszu własnej drużyny. Na meczu to dobre podejście, w sprawach gospodarki przydałoby się trochę wyciszenia emocji, rozwagi kalkulacji. Spróbujmy więc na gorący temat, jakim jest budowa Nord Stream 2 spojrzeć chłodnym biznesowym okiem.

Zdaniem Szczęśniaka: Nord Stream, spojrzenie biznesowe

Biznes energetyczny twardo stoi przy projekcie bałtyckiego rurociągu. Konsorcjum energetycznych koncernów, uczestników tego projektu jest nieformalne, nie ma kształtu spółki, lecz formę biznesowych umów o finansowaniu. Ten stan to skutek polskiego protestu – spółka „Nord Stream 2 AG” musiała uzyskać pozwolenie także w polskim urzędzie antymonopolowym. Jednak gdy okazało się, że UOKiK może sprawę bardzo długo ciągnąć, zmieniono formułę i Gazprom został jedynym akcjonariuszem spółki. Teraz projekt nie wymaga zatwierdzenia przez UOKiK, a byli udziałowcy (francuska Engie, brytyjski Royal Dutch Shell, austriacki OMV i niemieckie Uniper i Wintershall) zobowiązali się do finansowania inwestycji. Po sankcjach, uchwalonych w USA finansowanie projektu klasycznymi kredytami bankowymi stało się praktycznie niemożliwe. O determinacji europejskich koncernów w realizacji trudnego projektu świadczy fakt, że sumiennie realizują swoje zobowiązania. Wintershall ostatnio wpłacił 324 miliony euro z ogólnego zobowiązania €950 milionów a pozostali udziałowcy uiścili takie same kwoty za 2017 r.

Podstawowym argumentem za budową nowego bałtyckiego rurociągu jest ogromny potencjał Rosji w dostawach gazu, nieporównywalny z innymi dostawcami. Ostatnie mrozy w Europie pokazały, że przy niższych temperaturach same magazyny nie wystarczą, potrzebne są źródła, które mogą w zimie zwiększyć dostawy. Mario Mehren, CEO Wintershall, właśnie doświadczeniami z ostatniego okresu mrozów uargumentował zaangażowanie spółki w projekt: "Budynki były ogrzewane dlatego, że dostawy z Rosji wzrosły, szczególnie przez Nord Stream. Norwegom nie udało się zwiększyć dostaw i jedynym partnerem, który odpowiedział na zapotrzebowanie była Rosja". I rzeczywiście, w lutym dostawy z Norwegii były najniższe od 4 lat, a jednocześnie rury ze wschodu grzały się jak oszalałe. Gazprom bił dzień za dniem historyczne rekordy dziennych dostaw, osiągając 2 marca w szczycie mrozów – 713 milionów m3 na dzień.

Należy również dodać tak oczywistą biznesowo przewagę nowej drogi dostaw, jak fakt, że droga transportu gazu ze złóż Syberii do Niemiec jest aż o dwa tysiące kilometrów krótsza przez Bałtyk niż przez Ukrainę. A koszty transportu przez morze – dwa razy niższe niż opłaty za przesył przez Ukrainę. Trudno się więc dziwić, że duży biznes gazowy jest zaangażowany w inwestycje, wykłada ogromne środki, żeby zabezpieczyć dostawy gazu w sytuacji, gdy norweskie złoża nie wróżą zwiększenia dostaw, a holenderskie złoże Groningen znowu zostało ograniczone w wydobyciu przez problemy ze wstrząsami tektonicznymi.

Zaangażowane, choć nie będące udziałowcami projektu, koncerny energetyczne są zdeterminowane, bronią racjonalności projektu przed unijnymi atakami. Szefowie trzech spółek energetycznych - Wintershall, Uniper i OMV – napisali do Unii Europejskiej, że amerykański LNG jest za drogi (nic nowego pod słońcem) i że "dostawy energii do Europy nie powinny być pionkiem w amerykańskiej grze geopolitycznej". O Ukrainie i Polsce stwierdzili, że "będąc tranzytowymi monopolistami, nie mają interesu w nowej, konkurencyjnej infrastrukturze gazowej".

Zaangażowanie w projekt widać także w inwestycjach lądowych. W Niemczech powstaje rurociąg Eugal, który rurami długości 485 kilometrów połączy końcówkę Nord Stream w punkcie Lubmin 2 na wybrzeżu bałtyckim z Czechami (51 mld m3 rocznie), ale także zapewni 11 miliardów m3 dla Polski. Rury już leżą gotowe do położenia w Lubminie, Dregeheide i Prenzlau wzdłuż trasy rurociągu. Wykonawcą jest Gascade, spółka Gazpromu i BASF. Jego pierwsza nitka (30 mld m3) będzie gotowa na koniec 2019 r., zaś druga, umożliwiająca pełne odprowadzenie 55 miliardów m3 rocznie z Nord Stream 2 – na koniec 2020 roku.

Również Czesi planują rurociąg na potrzeby Nord Stream 2. Czeski operator gazowy NET4GAS ogłosił, że wybuduje nowy 150-kilometrowy odcinek rurociągu wzdłuż dotychczasowej linii "Gazeli". Szef czeskiego regulatora Vladimír Outrata, uważa, że nowe inwestycje doprowadzą do tego, że przez Czechy będzie z północy przepływało 40 miliardów m3 gazu rocznie, więcej niż obecnie ze wschodu.

Tak wygląda projekt Nord Stream 2 ze strony biznesu. Wszystko wskazuje na to, że argumenty gospodarcze przeważą nad polityką i że budowa rurociągu zacznie się jeszcze w tym roku. Ale skąd moglibyśmy to wiedzieć, słuchając jedynie wycia i gwizdów na przemian z podnoszącymi na duchu przyśpiewkami ze stadionu?

fot. 123rf.com
Sceptyk Pesymista
2018-03-25
W polityce nie ma miejsca na sentymenty. Gdyby zachód mógł sprzedałby nas Rosji i skonstatował tekstem buisness is buisness
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ