Partner serwisu
28 kwietnia 2021

Gaz amerykański czy rosyjski, który tańszy?

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Ceny gazu były jednym z najciekawszych tematów energetycznych ubiegłego roku. Wiele się działo. Warto więc wrócić na chwilę do pytania o koszty importowanego do polski amerykańskiego LNG i jego porównania z cenami rosyjskiego gazu z rurociągów.

Gaz amerykański czy rosyjski, który tańszy?

Na łamach KierunekChemia.pl pisałem o tej sprawie wielokrotnie. Już w 2014 roku, gdy przychodził czas na amerykański gaz, kalkulacja nie wyglądała zachęcająco. Podobnie było trzy lata później.

Przy poprzednich analizach opierałem się na danych branżowych, dzisiaj spojrzeć na problem od strony dwóch dostawców, walczących jak lwy o europejski rynek gazu, czyli Stanów Zjednoczonych i Rosji. Żeby porównać ich oferty, wystarczy sięgnąć do amerykańskich i rosyjskich statystyk eksportowych. W Polsce statystyka to rzecz mało popularna, niechętnie się do nich odwołuje, gdyż często przeczą rozpowszechnionym stereotypom. A przy imporcie gazu statystyki cenowe są dostępne jedynie w szczątkowej formie (kwartalne zestawienie URE obejmuje tylko import z krajów EU i EFTA), a generalnie po prostu nie istnieją, gdyż dla "ochrony tajemnicy handlowej" zostały utajnione. Natomiast oba państwa, potężni eksporterzy, publikują ceny eksportu gazu, tak rurociągowego, jak i LNG. W Ameryce zestawia je Administracja Informacji Energetycznej (EIA), natomiast rosyjskie dane podaje Główny Urząd Celny.

Porównanie średnich cen eksportowych gazu w 2020 roku jest dość szokujące: amerykański LNG sprowadzony do Polski w 2020 roku był prawie 2-krotnie droższy niż gaz rosyjski. Dokładnie o 97%.

Wyjaśnijmy metodologię. Wykres pokazuje porównanie kosztów importu do Polski gazu rosyjskiego i amerykańskiego LNG dla każdego miesiąca. Dane amerykańskie oparte są o podawane przez EIA ceny FOB, czyli opuszczenia przez towar terenu Stanów. Abyśmy więc wiedzieli, ile realnie kosztuje dostarczony do Polski i dostępny w systemie rurociągów, musimy przeliczyć na te same jednostki sprzedaży gazu, dodać koszty transportu przez ocean i przywrócenia do stanu gazowego. To dość poważne koszty, wynoszą powyżej 50 dolarów za 1000 m3.

Gdy przyjrzymy się niektórym miesiącom ubiegłego roku, ujawnia się dość ciekawe zjawisko. Otóż na rynku europejskim w ubiegłym roku mieliśmy wiosną i latem niezwykle niskie ceny. Ceny eksportowe Gazpromu odzwierciedlają je, gdyż ponad połowa (60%) notowań eksportu rosyjskiego zależy od cen spotowych rynku europejskiego, a 40% ceny zależy od cen ropy i jej produktów, które także były niezwykle niskie w chwili naftowego załamania rynku. Natomiast ceny amerykańskiego eksportu (a także krajowe notowania Henry Hub, na których oparte są ceny eksportowe) w ogóle nie zareagowały na globalną nadwyżkę gazu i załamanie cen. To ciekawe zjawisko, o którym wspomniałem, pisząc o amerykańskim modelu biznesowym.

W efekcie - w lutym sytuacja była jeszcze nie najgorsza - LNG był droższy "jedynie" o 62% od gazu z Gazpromu. Jednak w czerwcu cena eksportowa gazu rosyjskiego spadła do niewiarygodnie niskiego poziomu - 82 dolarów, gdy ceny amerykańskiego gazu były jeszcze wyższe niż zimą i wynosiły 247 dolarów. W czerwcu amerykański LNG był więc 3-krotnie droższy od gazu z Rosji. W listopadzie sytuacja wróciła do średniorocznej normy: amerykański LNG był prawie dwukrotnie droższy.

W Polsce panują dokładnie odwrotne opinie, jednak te oceny kosztów importu z różnych źródeł potwierdzają wszyscy wokół nas, zaczynając od ważnych polityków europejskich aż po menedżerów koncernów energetycznych. Jeden z nich, Klaus Schaefer (szef niemieckiego koncernu Uniper), publicznie stwierdził, że "amerykańskie dostawy są około 50 procent droższe od cen europejskiego rynku". I dodał: „Nikt nie chce płacić takiej premii”. Ale przede wszystkim dowodzi tego praktyka - Gazprom jest największym dostawcą gazu dla Europy z bardzo prostej przyczyny: jego gaz jest bezkonkurencyjny w naszym regionie. Przede wszystkim cenowo, ale także dostępny jest wtedy, kiedy go najbardziej potrzeba. Ten fakt pozwala zrozumieć, dlaczego trwa tak zacięta walka o dokończenie rurociągu Nord Stream 2.

źródło: Andrzej Szczęśniak
fot. 123rf.com/zdj. ilustracyjne
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ