Partner serwisu
Tylko u nas
25 kwietnia 2025

Zdaniem Szczęśniaka: Gazowe centrum i peryferie

Kategoria: Aktualności

System cenowy LNG dzieli świat strategicznie na dwa obszary: centrum systemu w Ameryce i peryferie w Europie i Azji. Centrum cieszy się niskimi cenami, zaś peryferie płacą za gaz znacznie drożej. Na dodatek system na peryferiach jest dość niestabilny.

Zdaniem Szczęśniaka: Gazowe centrum i peryferie

Centrum światowego systemu cen gazu ziemnego są Stany Zjednoczone. Chciałoby się dodać – „oczywiście”, przecież to  25% globalnej produkcji (250 razy więcej niż wydobywamy w Polsce). Gazu tam zatrzęsienie, eksport rośnie, nic więc dziwnego, że ceny są niskie.

Peryferia systemu to rynki Europy i Azji (głównie Chin, Japonii i Korei). Te potęgi gospodarcze są importerami i potrzebują ogromnych ilości gazu do przeżycia zimy czy zasilania przemysłu. Konkurują więc między sobą o towar na rynku światowym.

Różnica cen między centrum a peryferiami doskonale ilustruje ten podział światowego rynku gazu. W 2024 roku średnia cena gazu w Ameryce (Henry Hub) wyniosła 32 zł/MWh, w Azji 147 zł/MWh (Japan Korea Marker) a w Europie – 153 zł/MWh (Title Transfer Facility). Ceny, jak widać, na peryferiach systemu są prawie 5-krotnie wyższe.

Podstawowym mechanizmem alokacji gazu LNG na peryferyjnych rynkach jest przetarg cenowy. Gdy rosną potrzeby importerów (na przykład w zimie), Europa i Azja przystępują do globalnego „konkursu piękności”, windując notowania derywatów (instrumentów finansowych, powiązanych z gazem) oraz rynku spotowego, aż do momentu, gdy najsłabszy odpadnie z konkurencji o towar i popyt zrównoważy podaż. To mechanizm eliminacji takich graczy, jak choćby Pakistan, Bangladesz czy Indie, których nie stać na tak drogie źródło energii, rezygnują  więc z zakupów, wyłączają czasowo zasilanie. Ten przetargowy mechanizm jest coraz mocniejszy, widać to po korelacji cenowej między indeksami TTF i JKM – od 2010 r. wzrosła z 60% do 90%.

Światowy handel gazem (także LNG) zaczynał od cen stałych, ustalonej w kontrakcie kwoty za jednostkę gazu. Dzisiaj trudno już sobie to wyobrazić, formuły w kontraktach dwustronnych są oparte na notowaniach giełd finansowo-towarowych, a ustanawianie cen zdominowali gracze finansowi poprzez instrumenty pochodne, jak futures, options czy swaps. Jednak regionalne rynki LNG, ukształtowały się dość niedawno, są wciąż (czy nie za długo?) jeszcze płytkie i podatne na ogromne wahania cen.

Pewną stabilność zapewniają do dzisiaj ceny LNG oparte o ropę naftową, dla których kluczowym benchmarkiem są wciąż europejskie notowania mieszanki Brent.  Stosuje się wtedy procentowe przeliczenie jej notowań (określane jako „slope”) na cenę jednego MMBtu gazu w dolarach. Na przykład w kontrakcie zawiera się wskaźnik „13% ceny Brent” (a zakres tego wskaźnika jest dość szeroki w różnych kontraktach – od 10 do 20 procent), to przy 70 dolarach za baryłkę Brenta, cena gazu wynosi 9,1 dolarów z MMBtu (127 zł/MWh). Do dzisiaj formuła ta obejmuje jeszcze ponad połowę handlu LNG i powiązana z kontraktami z określonymi destynacjami. Czyli jak polski kontrakt z Qatar Energy, pozwalający na dostawy do jednego tylko miejsca – Świnoujścia.

Ta formuła cenowa jest znacznie bardziej stabilna i przewidywalna. Ropa naftowa to bowiem największe commodity świata, to dojrzały rynek globalny, dużo trudniejszy do manipulowania i spekulacji niż gaz. Wahania cen LNG na peryferiach systemu są bowiem znacznie intensywniejsze niż w ropie naftowej. Gdy wybuchła wojna palestyńsko-izraelska, ceny ropy podskoczyły zaledwie 6%, gdy TTF wzrósł w ciągu tygodnia o 40%. Choć fizycznie w zaopatrzeniu Europy w gaz praktycznie nic się nie zmieniło. Jednak gracze finansowi „obawiali się”, że będzie źle, więc niewielkimi w sumie pieniędzmi zagrali na zwyżkę cen. 

Ale te formuły muszą odejść, bowiem Ameryka, która stworzyła ten rynek, usytuowała się w samym jego centrum i wyciąga ogromne korzyści z zaopatrywania peryferii. Tam gaz jest dużo tańszy, ceny są dużo bardziej stabilne, a największy interes w tej nowej globalnej konfiguracji, to zakup LNG w USA i sprzedaż w Europie czy Azji. Zarabia się dziesiątki, czasem setki milionów dolarów na jednym gazowcu.

Globalny rynek LNG jest w ostrej kontrze do handlu gazem rurociągami, gdzie panują zupełnie inne reguły gry. Coś na kształt geopolityki – są mocarstwa lądowe (Rosja) i morskie (Ameryka). Dzisiaj rola rurociągów w międzynarodowym handlu spada, szybko rośnie zaś udział LNG, który osiągnął już 60%. Rola Stanów rośnie, są już największym eksporterem LNG, niedługo sięgną po palmę największego eksportera gazu na naszej planecie, utrąciwszy dotychczasowego lidera – Rosję. Umarł król, niech żyje król!

O nowym królu już niedługo…

fot. 1233rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ