Partner serwisu
13 grudnia 2019

Zdaniem Szczęśniaka: Europa leci na Księżyc

Kategoria: Aktualności

Unia Europejska chce utrzymać swoją globalną pozycję gospodarczą pod hasłem walki ze zmianami klimatu. Uroczysta inauguracja strategii służącej temu celowi odbyła się 12 grudnia. A że jest to strategia gospodarcza, ubrana w szaty atrakcyjnych idei, które potrafią zmobilizować nawet młodych i niewiele jeszcze rozumiejących nastolatków, przekonuje lektura całego programu "Zielonego Dealu".

Zdaniem Szczęśniaka: Europa leci na Księżyc

Został on przyrównany przez przewodniczącą Ursulę von der Leyen do "lądowania człowieka na Księżycu" w europejskim wydaniu. Metafora mocna, odwołująca się do przełomowego wydarzenia z 24 lipca 1969 r., gdy amerykańscy astronauci zatknęli "Stars and Stripes" na naszym satelicie. I choć później tej kosmicznej ekspansji nie kontynuowano, symbolizowała ona erę zwaną "amerykańskim stuleciem", okres dominacji USA we wszystkich wymiarach globalnej konkurencji.

Europa, jako największy globalnie obszar gospodarczy, rusza więc do konkurencji z Ameryką i Chinami, chcąc zająć czołowe miejsce w świecie, który - jak się wydaje - przestaje być jednobiegunowy. Chce ustanowić własne zasady ("walka ze zmianami klimatu"), a jednocześnie zapewnić własnemu przemysłowi reguły gry, zapewniające mu wygraną z konkurentami.

Co składa się na ów "Zielony Deal", który przyjęto 12 grudnia?

Fundamentalne hasło "neutralności klimatycznej" ma zapewnić nowe rodzaje energii i uniezależnienie się od importu surowców dla kontynentu, który jest najuboższy w zasoby energetyczne. Racjonalny cel, obarczony jednak poważnymi kosztami, z których największe poniosłaby Polska, zasobna w węgiel i opartą na nim energetykę. Konkurencyjną, jednak według wojowników walki ze "zmianami klimatu" - nie do zaakceptowania. Nie wystarczy bowiem posługiwać się egoistycznym hasłem samowystarczalności energetycznej, jaką mógłby zapewnić węgiel. Nie zapewni on przecież globalnego przywództwa, a do tego aspiruje Europa.

"Gospodarka obiegu zamkniętego" także służy radzeniu sobie z niewielkimi zasobami bogactw naturalnych, dowartościowując jednocześnie nowoczesne technologie, mogące wytworzyć analogiczne produkty z odpadów, których nie ma już gdzie wyrzucać. Proste technologie, opanowane już powszechnie przez konkurentów, zostałyby zastąpione nowymi, w których europejski przemysł jest potęgą. Podobnie program renowacji budownictwa, wprowadzenie "zero emisyjnych" budynków, i szerzej - efektywność energetyczna, zmniejszająca wsad energetyczny, a zwiększająca - techniczny. Niesie on ze sobą wielokrotnie większą wartość dodaną, o czym można się przekonać porównując, ile kosztuje kilogram smartfona i kilogram węgla, ropy czy gazu.

Podobne cele ma cel "zero zanieczyszczeń", dąży do eliminacji elementów szkodliwych z powietrza, ziemi czy wody. Ten cel stawia szczególne wymaganie przed przemysłem chemicznym, który będzie celem nacisku na podniesienie standardów (czytaj: wprowadzenie nowych technologii), by odróżniać się od konkurentów, nie tylko prostą funkcjonalnością, ale także walorami "eko". To taki towar z najwyższej półki, po który sięgają posiadacze najgrubszego portfela. I właśnie dostawcą towarów premium ma być europejski przemysł chemiczny.

Jeszcze trudniejsze zadanie europejskie elity polityczne stawiają przed przemysłem motoryzacyjnym - chlubą i największym eksporterem Starego Kontynentu. Podniesienie emisyjnej poprzeczki samochodom do 95g CO2/km w 2021 roku (realnie - ograniczenie zużycia paliwa), w dzisiejszych technologiach kończy możliwości "rasowania" silników samochodów spalinowych. Dlatego Europa mówi: wskakujemy na wyższą półkę, czas na zero-emisyjne pojazdy. Czy oznacza to przejście na samochody elektryczne, tak intensywnie subsydiowane w Polsce i Europie? Według mnie - nie. Okażą się one niedługo pomysłem "pomostowym", a wysiłki zostaną skierowane na wodór jako paliwo, czy raczej nośnik energii. Ale na to potrzeba dobrych kilka lat.

I tak jak Ameryka wygrała Zimną Wojnę, tak Europa chce wygrać globalną konkurencję o serca i portfele. Ale, jak zwykle, strategia ta niesie ze sobą wyzwania na światową skalę i koszty wewnątrz Unii. Jak choćby degradacja mniej rozwiniętych technologicznie gospodarek państw europejskich, odebranie im atutu zasobów naturalnych (przypadek Polski i węgla jest tu szczególnie wyrazisty). Pół roku temu Premier Morawiecki twardo stawiał polskie warunki wobec tej globalnej strategii. Jak sobie poradził tym razem? O tym za tydzień...

Basia
2019-12-16
Polska nie ma węgla, którego wydobycie jest tanie i bezpieczne. Dobrze byłoby odświezyc wiadomości.
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ