W co uderzyła decyzja o zamknięciu Turowa?
To co się zdarzyło ostatnio wokół złóż węgla brunatnego w kopalni Turów, jest jasnym i klarownym ciosem w polskie przewagi konkurencyjne.

Wyrok śmierci
A co się wydarzyło? Najwyższa unijna instancja sądowa w Luksemburgu 21 maja uznała, że wydobycie ze złoża Turów musi zostać natychmiast wstrzymane, aż do czasu rozstrzygnięcia sporu z powództwa państwa czeskiego przeciwko Polsce. A to mogło przed TSUE trwać długie lata. Zastosowanie się do orzeczenia TSUE oznaczało wyrok śmierci tej potężnej kopalni i energetyki w tym regionie.
Uderzenie w wyjątkowo czuły punkt
Po pierwsze więc, unijna decyzja uderzyła w wyjątkowo czuły punkt polskiego systemu energetycznego. I była szczególnie bolesna, gdyż dokładnie tydzień wcześniej, 14 maja, w Elektrowni Turów oddano do użytku nowy blok energetyczny o mocy 496 MW, budowany od 7 lat, opóźniony o ponad rok. Oczywiście przez media przyjęty z różnymi kwasami („Obiecują, że to już ostatni na węgiel brunatny”, „Węglowy chaos”, „polska energetyka… skansenem, który jest bardzo drogi w utrzymaniu”), ale wiadomo, dzisiejsze media są po drugiej stronie węglowej barykady. Nie mają informować, a zwalczać, co i czynią skutecznie.
Ale w realu, a nie w medialnym wirtualu, nowy blok to ogromny postęp i potężne koszty. Najnowocześniejszy blok w Grupie PGE, japońskie technologie Mitsubishi i Hitachi z najwyższej półki, zapewniające sprawność 43% produkcji energii. Środowiskowo to potężne osiągnięcie - emisja dwutlenku siarki prawie 20-krotnie niższa niż w wyłączonych w 2013 r. z eksploatacji trzech najstarszych jednostkach, a emisja pyłów około 10-krotnie. Wszelkie restrykcyjne, drakońskie wręcz normy europejskie – spełnione. Nowy blok przynosił też dobre wieści zwolennikom unijnej odmiany kultu cargo: otóż redukuje on emisje dwutlenku węgla (o 15%), oddalając oczekiwany koniec świata, który te emisje mają powodować.
7% mocy dyspozycyjnych w polskim systemie energetycznym
Więc siedem pracujących bloków (w tym całkowicie zmodernizowane bloki 1-3), mogą osiągnąć moc ponad 2000 MW. To prawie 7% mocy dyspozycyjnych w polskim systemie energetycznym, co ważne, gdyż pomimo dodawania w szybkim tempie rozmaitych źródeł, i rosnącego zużycia, udział takich mocy spada – z 74% w 2011 roku do 62% w 2020.
Jednak Elektrownia Turów (jak i cała energetyka zawodowa) znajduje się w trendzie spadkowym. Jej udział w zaopatrzeniu kraju w energię elektryczną spada z 4% w 2017 r. do 3,17% w 2020 r. O ile w 2016 r. wyprodukowała 7,4 TWh energii, to w 2020 - już tylko 5,2 TWh. I to mając techniczne możliwości rocznej generacji energii ponad 13 TWh!
Cóż za marnotrawstwo potencjału - 2/3 mocy nie pracuje, jak potężny wzrost kosztów z niewykorzystanych mocy. I wcale nie jest to efekt złego zarządzania, ale reguł gry, które unijny kult cargo wprowadził w energetyce. Preferencje, dopłaty, obowiązujące udziały źródeł odnawialnych (być i może, ale bardzo niestabilnych), pierwszeństwo w dostępie do systemu energetycznego, niezależnie od jego potrzeb (merit order) a z drugiej strony ciśnienie cen na giełdzie, gdzie energia z węgla, obciążona potężnymi kosztami, pozwoleń na emisję CO2 musi konkurować z systemem dotowania cen hurtowych w państwach sąsiednich…
Utrzymanie dla 15-20 tys. osób
A koszty w energetyce są ogromne. Budowa nowego bloku w Turowie to 4,5 miliarda złotych, do czego dodać trzeba 800 milionów złotych na modernizację bloków 1-3. Ale te… miliony, miliardy, czym to się różni? My jesteśmy przyzwyczajeni do operowania co najwyżej tysiącami, wyobraźmy sobie, że to jest więcej niż miesięczny dochód 1,3 miliona Polaków, pracujących w sektorze przedsiębiorstw (to ekskluzywna część 6,3 miliona pracowników z całej 16-milionowej masy pracujących), których średnia płaca w kwietniu wynosiła 4182 zł. Zaś cały kompleks Turów wraz z firmami kooperującymi zatrudnia dziś 5,3 tys. pracowników, co licząc rodziny daje utrzymanie 15-20 tys. osób. I to na znacznie lepszych warunkach niż średnia krajowa.
I to wszystko miała zmieść z powierzchni ziemi decyzja procesowa (jeszcze przed rozstrzygnięciem skargi) pani sędzi rodem z dalekiej Hiszpanii? Tak, ale nie tylko to, o czym za tydzień…
Komentarze