Zdaniem Szczęśniaka: Aluminiowy nokaut
Prezydent Trump bardzo aktywnie zmienia światowe reguły gry. 6 kwietnia wykonał popisowy nokaut nakładając sankcje na rosyjskich potentatów biznesu, przy czym w przypadku Rusala – giganta z branży aluminium i jego właściciela Olega Deripaski są one wyjątkowo restrykcyjne. Zakazują dokonywania transakcji w dolarach, czyli odcinają od środka płatniczego światowego handlu, od potężnych zasobów kapitału inwestycyjnego oraz systemu bankowego Ameryki. Zabraniają także amerykańskim obywatelom i przedsiębiorstwom jakichkolwiek transakcji z przedsiębiorstwami Deripaski (oprócz aluminium także nikiel i energetyka - En+ Group). Dotyczą również obywateli innych krajów, gdyby umożliwili takie transakcje. Czyli jeśli europejska firma kupi od Rusal choćby odrobinę aluminium, a potem sprzeda je do Stanów, jest zagrożona sankcjami.
Rusal to potężny koncern, sprywatyzowany wcześniejszy radziecki monopol aluminiowy, którego obroty wynoszą 10 miliardów, a zyski operacyjne 2 miliardy dolarów. To globalny potentat, sprzedający ponad 80% swojej produkcji poza Rosję. Zabezpiecza 10% z importowanych do Unii Europejskiej 10 milionów ton aluminium, ma 19% udziału w japońskim i 13% w koreańskim imporcie, a na amerykański rynek sprzedawał 14% swojej produkcji za 1,4 miliarda dolarów. Na światowy rynek (64 miliony ton w ub. roku) Rusal dostarcza prawie 4 miliony ton. Jednak jego pozycja jest jeszcze mocniejsza, jeśli pominąć specyficzny rynek chiński, okazuje się, że Rusal jest największym dostawcą, mającym 13% rynku i wyprzedza takie potęgi jak brytyjski Rio Tinto (12%) czy amerykański Alcoa (8%).
Fala tsunami, która zalała Rusal, okazała się bardzo wysoka. Po pierwsze uciekli inwestorzy giełdowi - są najszybsi w spekulowaniu na temat konsekwencji takiego ciosu, więc w kilka dni panicznej wyprzedaży kapitalizacja spółki zmniejszyła się o połowę. I nie pomogło to, że firma jest międzynarodowa – oprócz Moskwy notowana także na giełdach w Hong Kongu i amsterdamskiej Euronext. Ucieczka funduszy finansowych nie ograniczyła się jedynie do Rusala, także Glencore - szwajcarski potentat światowego przemysłu wydobywczego stracił 4% w notowaniach giełdowych. Dlaczego? Gdyż posiada 8,75% akcji Rusala. Szef szwajcarskiej firmy - Ivan Glasenberg – zrezygnował z miejsca w zarządzie Rusala i zablokował wymianę akcji między spółkami.
Spekulacyjna ucieczka inwestorów przyczynia się do spadku kapitalizacji spółki i wtedy do działania przystępują banki, które w umowach kredytowych (a zadłużenie netto Rusala wynosiło 7,6 miliarda dolarów netto) mają kowenanty, gwarantujące natychmiastowe spłacenie kredytów, jeśli wartość akcji tak mocno spadnie. I choć wolnej gotówki miał Rusal prawie miliard dolarów, to trzy dni po nałożeniu sankcji ogłosił techniczną niewypłacalność.
Światowi traderzy uważają aluminium Rusala za towar toksyczny, wręcz promieniotwórczy. Z Rusalem nie można handlować – we wtorek London Metal Exchange, ogłosił że transakcje rosyjskiego giganta zostaną zablokowane – przez usunięcie marki firmy z listy dopuszczonych dostawców, więc traderzy na gwałt szukali nowych dostawców. To duże przekierowanie światowego handlu - Rusal jest powiązany więziami kooperacyjnymi dostaw surowców (boksyty) czy półproduktów (alumina – tlenek glinu) z tak odległymi krajami jak Gwinea, Gujana, Jamajka czy Australia, ale także Irlandia i Ukraina.
Także instytucje finansowe traktują taką firmę jak zadżumionego. Nie tylko nabywcy obligacji, ale także systemy ofertowe, takie jak MarketAxess, największy na świecie system handlu papierami wartościowym dla dealerów, po prostu usunęli Rusal ze swojej platformy. Podobnie systemy clearingowe, bez których inwestorzy nie zakupią obligacji. Euroclear i Clearstream, dwie największe instytucje clearingowe, wstrzymały transakcje spółek Deripaski. Podobnie agencje ratingowe - Fitch i Moody natychmiast przerwały swoje rekomendacje.
Mogliśmy więc obserwować klasyczny biznesowy nokaut. Precyzyjny i zabójczy cios. Reguły światowego handlu nie są łatwe