Partner serwisu
Tylko u nas
13 stycznia 2025

Zdaniem Szczęśniaka: Jak Big Tech ratuje klimat

Kategoria: Aktualności

Big Tech dominujący gospodarkę amerykańską i światową, znalazł się w pułapce.

Zdaniem Szczęśniaka: Jak Big Tech ratuje klimat

Jak wiemy z poprzedniego artykułu, sztucznej inteligencji potrzebne jest coraz więcej energii, żeby mogła za nas wykonywać pracę myślową. Dla wykonania tej pracy konieczne są bowiem znacznie mocniejsze układy scalone i systemy chłodzenia. Korporacje technologiczne jak Microsoft, Facebook, Amazon, Google i setki nowych, rozwijających tę technologię, potrzebują dużo więcej energii.

Propagowane przez nie „zrównoważony rozwój” czy „zielona energia” stały się niewygodne, anty-rozwojowe w najbardziej technologicznie zaawansowanej branży. Choć i do tej pory to, co zalecano innym, samemu stosowało się dość umownie. „Zieloność” realnie zużywanej przez nie energii jest bowiem czysto umowna. Nawet, gdy bilans się zgadza, tak jak w Amazonie, który kupuje energii odnawialnej w ilości pokrywającej wszystkie potrzeby jego biur, centrów danych, składów i magazynów na całym świecie. Jednak realnie energia jest pobierana z systemu elektroenergetycznego, Amazon fizycznie zużywa prawie 80% energii „brudnej”, to znaczy z węgla, gazu itd. Ale w sprawozdaniach stoi jak byk: zużyto 100% zielonej, odnawialnej, czystej, jak ją tam zwać… w każdym razie ratującej planetę przed niechybną zagładą. Taki sprytny myk…

Google, który takie bilansowanie OZE i zużycia uprawia już od 2017 roku, też odczuwa dyskomfort. Zapowiada, że nie będzie to już roczne bilansowanie (patrz wyżej), ale godzinne. Zielona energia ma być produkowana wtedy, gdy Alphabet zużywa energię. Tylko pytanie: czy gdzieś w Pernambuco również? Kontraktując produkcję paneli i wiatraków po całym świecie, można dojść do rozliczania godzinowego, ale to jeszcze nie jest zasilanie serwerów realną zieloną energią. To ciągle sztuczki w stylu „prawą ręką do lewej kieszeni”.

Amazon jest traderem energii, kupuje produkcję potężnych farm wiatrowych czy PV na całym świecie: od Teksasu przez Kanadę, Finlandię do Hiszpanii. Wszystko to, by zrównoważyć bilans potrzeb i zakupów i osiągnąć 100-procentową „odpowiedzialność klimatyczną”. Podpisuje długoterminowe kontrakty PPA, zobowiązując się do odbioru czystej energii latami. Bez tego w ogóle by nie powstały. Banki nie chcą takich kapitałochłonnych inwestycji finansować, a jeśli już, to kredyty obciążają dodatkowymi kosztami. Więc jak się ktoś (wypłacalny oczywiście) zobowiąże do kupowania produktu, to projekt jest „bankowalny”. Big Tech żywym pieniądzem wspiera rozwój zielonych technologii. Wymagając tego samego od całego łańcucha kooperantów i dostawców.

Amazon jest największym korporacyjnym nabywcą energii OZE, niedaleko za nim Google (Alphabet), Facebook (Meta) czy Microsoft. Ta czwórka mieści się w pierwszej globalnej szóstce upublicznionych kontraktów sprzedaży OZE. Amazon tworzy zespoły traderów energii, przejmując ich od spółek energetycznych i staje się graczem na tych rynkach.

Ale żeby to działało, państwa, gdzie umieszczone są takie inwestycje, muszą te rynki stworzyć. To skonstruowanie takich warunków prawnych i instytucjonalnych, w której można energią handlować. Realnie państwo bierze na swoje plecy ciężar wad OZE i podłącza do systemu. Ten wytrzyma ten ciężar, jakim są chaotyczne dostawy odnawialnych źródeł, gdy zabezpieczy je mocą źródeł zwanych „brudnymi”. Do pewnego momentu oczywiście, gdyż niezbędne jest zapewnienie OZE wystarczających przywilejów oraz narzucenie obciążeń innym źródłom, żeby można było tym wybrakowanym towarem swobodnie handlować.

A do tego na państwie, dokładniej operatorze systemu energetycznego, leży odpowiedzialność za jego funkcjonowanie, czyli stabilność. A jest to dzisiaj ciężkie zadanie, tak ze względu na przerywany charakter źródeł OZE, jak i spekulacyjny system cenowy. Na handlu realnym produktem nadbudowywane są bowiem instrumenty finansowe, które dają pole do spekulacji na potężną skalę. Apetyty zaś takich inwestorów są ogromne. Zaś problemami narastającej i chaotycznej produkcji niestabilnych źródeł niech się już martwią inni. Na przykład niech sterowne źródła mocy obniżają generację, co zwiększa ich koszty działania, skraca żywotność, zmniejsza efektywność.

Bowiem „my się o to, inwestorzy, nie martwimy, my jesteśmy partią życia i radości”.

Tylko że fiesta nie trwa wiecznie. Właśnie rosnące zastosowania EjAj [AI] spowodowało, że giganci IT porzucają wcześniejsze deklaracje o „neutralności klimatycznej”. Google po 17 latach takich obietnic wycofał się z nich. Po prostu zaczął emitować o połowę więcej CO2 niż w 2019 roku. Cóż więc z „odpowiedzialnością za losy Ziemi”?

Trzeba ją jakoś zachować. Jak, o tym już niedługo…

fot. 123rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ