Partner serwisu
Tylko u nas
06 listopada 2024

Zdaniem Szczęśniaka: Koniec ukraińskiego tranzytu?

Kategoria: Aktualności

Przesył rosyjskiego gazu przez Ukrainę kończy się 31 grudnia 2024 roku. Do tego dnia obowiązuje kontrakt z 2019 roku, który opisałem w artykule „Nord Stream 2 a Ukraina”. To było jeszcze długo przed konfliktem zbrojnym, ale wytrzymał on tę próbę ogniową i choć wojna, to gaz płynął.

Zdaniem Szczęśniaka: Koniec ukraińskiego tranzytu?

Dzisiaj Ukraina deklaruje, że tranzyt nie będzie przedłużany. Jednak pieniądze są potrzebne, a Naftogaz może stracić miliard dolarów dochodów rocznie. Gaz w systemie przesyłowym jest niezbędny także dla wewnętrznych potrzeb - wydobycie jest głównie na zachodzie kraju, a gaz trzeba dostarczać na wschód, gdzie jest przemysł. Teraz robi się to na konto tranzytu. Przerwanie dostaw spowoduje też problemy techniczne, potrzebne są bowiem duże ilości gazu (około 10 miliardów m3), by potężne rurociągi w ogóle funkcjonowały.

Kilka państw (jak Słowacja, Austria czy Mołdawia) może naprawdę mocno odczuć, wręcz znaleźć w tragicznej sytuacji. Dlatego chcą kontynuacji przesyłu i zabiegają w Kijowie, by uniknąć najgorszego dla siebie scenariusza. W styczniu premier Fico po spotkaniu z ukraińskim premierem ogłosił wręcz, że tranzyt gazu będzie kontynuowany, a zyska nie tylko Słowacja, ale też Austria i Włochy. Tylko że o nowym kontrakcie tranzytowym nie ma mowy. Trzeba coś nowego wymyślić, by to nie Gazprom zamawiał ukraińskie moce przesyłowe.

Rozwiązanie kompromisowe, mogłoby wyglądać tak. Dzisiaj gaz przesyłany przez Ukrainę jest wciąż własnością Gazpromu. Punkt zmiany tytułu własności znajduje się dopiero w Baumgarten. Ten punkt można przenieść na rosyjsko-ukraińską granicę. Tam miałby gaz przejąć na własność zachodni odbiorca… Tylko że tam jest wojna… Więc kto zechce wziąć sobie na głowę to ryzyko? Ponad pół wieku borykał się z tym wyzwaniem Gazprom, a było to najsłabsze ogniwo łańcucha dostaw gazu do Europy. Rosjanie nie chcieli odpuszczać kontroli nad tranzytem gazu przez Ukrainę z powodu bardzo złych doświadczeń z podkradaniem gazu w 90-tych latach i później. Dzisiaj to już nie ma znaczenia, gdyż Ukraina przyjęła europejskie zasady, punkty wejścia i wyjścia są opomiarowane, dane dostępne są w czasie rzeczywistym.

Problem też w tym, że w kontraktach Gazpromu są zapisane dzisiejsze warunki tranzytu. W nich zapisane i punkt odbioru, a co ważniejsze – cena. Więc umowy handlowe powinny być zmienione, bo koszty transportu przez kilka krajów obciążą odbiorcę… Oczywiście mało kto teraz przejmuje się jakąś „świętością umów”, czasy są rewolucyjne, rzymskie pacta sunt servanda (choć to jedna z fundamentalnych zasad prawa cywilnego) sypią się jak domek z kart.

W Polsce może i w ogóle nie powinno nas to interesować, nasz tranzyt i dostawy skończyły się 27 kwietnia 2022 roku, jednak brak 15 mld m3 gazu uderzy właśnie w nasz region. Trzeba będzie je czymś zastąpić, chyba mocniej zacisnąć pasa w zużyciu gazu już się nie da. Więc zamiast kupować przez Ukrainę, trzeba będzie szukać gazu na rynkach globalnych, gdzie ceny wybiją wysoko, jak to się stało już w połowie 2021 roku. Kara finansowa dotknie całą Europę, także nas. 

Kolejne odcięcie się od źródła dostaw to - fachowo mówiąc – ekspozycja na ryzyko. Wtedy globalni spekulanci towarowi mogą pobawić się europejskim rynkiem gazu jak kotek kłębkiem wełny. Rachunek za te zabawy był wysoki w 2022 roku i jest wysoki do dzisiaj - choć magazyny pełne pod korek, ceny gazu przez pół roku wzrosły z 28 do 40 euro za MWh.

Wysokie ceny gazu i energii niszczą popyt (demand destruction), najmocniej uderzając w bardziej energochłonne branże oraz mniej zasobnych odbiorców indywidualnych, a całą gospodarkę niszczą przez inflację. Polityka unijna doprowadziła do kosmicznej wręcz degradacji energetycznej - zużycie gazu ziemnego od wprowadzenia sankcji wobec Rosji spadło o 18%. I dalej spada – w tym roku o 1,2% [za 8 miesięcy] zmniejszył się import rurociągami i o 15% LNG. Wysokie ceny doprowadziły do prawie 10-procentowego spadku produkcji przemysłowej Unii. I to wszystko tylko po to, żeby udział rosyjskiego gazu spadł z 45% w imporcie 2021 roku do 15% w 2023. Ale kto bogatemu zabroni?

Odłączenie ukraińskiego tranzytu grozi bezpieczeństwu dostaw gazu. Ukraina w umowach z Unią zobowiązała się nie stwarzać zagrożeń dla bezpieczeństwa energetycznego. Pytanie, czy dotrzyma tego zobowiązania. A raczej – co za to wytarguje?

fot. 123rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ