Partner serwisu
Tylko u nas
23 lutego 2024

Zdaniem Szczęśniaka: Przemysł wzywa Brukselę do otrzeźwienia

Kategoria: Aktualności

Europa prowadzi radykalną politykę klimatyczną. Doświadczamy jej kosztów szczególnie boleśnie właśnie tu, w Polsce. Ale nie tylko my - także europejski przemysł, największe korporacje. Dlatego apeluje do Brukseli o oprzytomnienie.

Zdaniem Szczęśniaka: Przemysł wzywa Brukselę do otrzeźwienia

Że polityka przemysłowa Brukseli jest kulawa i nieefektywna, to wiadomo od dawna, a ostatnie decyzje na temat CBAM, czyli ceł klimatycznych, tylko potwierdziły to przekonanie. Jak pisałem niedawno: "twarde "chłopaki" z Brukseli "nie płaczą" nad zamykanymi zakładami pracy, przenoszonymi do Chin czy innych gospodarek rozwijających się". A powinny. Co prawda dalej "idą twardo do przodu, w marszu ku światłej przyszłości świata bez emisji", jednak ich polityka pod hasłem "tylko klimat się liczy" wywołuje już otwartą irytację, wręcz protesty kręgów przemysłowych.

Niedawno (20 lutego) europejski przemysł przemówił. 73 wielkie koncerny z 20 gałęzi gospodarki europejskiej, zatrudniające 7,8 miliona pracowników, o wartości dodanej euro 4,5% unijnej gospodarki… jednym słowem – potęga. Zjechali się do Antwerpii, gdzie ściągnięto szefową Komisji Europejskiej, Ursulę von der Leyen, i przedstawili jej swoje żądania.

Antwerpia to miejsce znaczące. To jeden z elementów trójkąta Amsterdam - Rotterdam - Antwerpia, określanego jako ARA, najpotężniejszego węzła transportowego Europy. Degradację gospodarczą Europy widać tu dobrze. W 2023 roku przeładunki kontenerowe największego portu w Europie - Rotterdamu zmniejszyły się o 7% r/r, a wobec przedkryzysowego roku 2021 - nawet o 12%. To oznacza utratę 2 milionów TEU. Na drugim końcu świata w porcie Hong Kong (Chiny) w styczniu przeładunki wzrosły o 19% r/r, a w "jęczącej pod sankcjami" Rosji przeładunki kontenerów wzrosły w '23 roku o 15%.

Nie jest dobrze, europejski kapitał to widzi i coraz mocniej naciska na brukselskich polityków. Czego chce? Po pierwsze i najważniejsze, żeby Bruksela w końcu miała politykę przemysłową. Trzeba uzupełnić europejski "Green Deal" o "Industrial Deal". Opowiadanie bowiem o tym, że samymi innowacjami rozwiąże się problem pozycji europejskiej gospodarki w dzisiejszym  konkurencyjnym świecie - to mrzonki. Bez przemysłu nie ma potencjału rozwoju technologii. Dlatego Europa musi pozostać kontynentem produkcji przemysłowej. I to jest właśnie główny punkt "Deklaracji z Antwerpii". Równorzędną do polityki klimatycznej powinna być polityka przemysłowa - European Industrial Deal.

Polityka Brukseli idzie w przeciwnym kierunku. W efekcie Europa zwija się tak energetycznie, jak i przemysłowo. Gdy zużycie energii elektrycznej maleje, przede wszystkim spada komfort życia - gospodarstwa domowe oszczędzają i nie miejmy złudzeń - to nie ci najlepiej zarabiający muszą wyłączać grzejniki. Ale co znacznie gorsze, szybko maleją potrzeby przemysłu - o prawie 3% zmniejszył on zużycie energii elektrycznej w 2023 wobec 2021 roku. Czyli żegnamy się z przemysłem, ale rosną za to potrzeby konsumpcyjne nowej energii - o prawie 2% wzrosły potrzeby z powodu zjawiska elektryfikacji (pompy ciepła, EV, elektrolizery).

Ale co się dziwić – mamy największy kryzys ekonomiczny dekady, spadek popytu, wzrost kosztów produkcji i ucieczka kapitału za granicę. Tak wygląda realny "carbon leakage", o którym mówi się tyle lat. Tylko mówi.

Gospodarka Europy traci do swoich wielkich konkurentów - Ameryki i Chin, które w duecie rozgrywają reguły klimatycznej transformacji. Tak Amerykanie, jak i Chińczycy mówią jasno i klarownie: "to nowa runda globalnej konkurencji przemysłowej". Europa ciągle bredzi o ratowaniu klimatu i niszczy własny przemysł. Czy komuś zdrowemu na umyśle przyszłoby do głowy zakazać produkcji samochodów, w których Europa jest światowym liderem? Na pewno nie Amerykanom czy Chińczykom. A Brukseli - i owszem, zakazała rejestracji nowych samochodów spalinowych po 2035 roku. To oznacza likwidację czołowej europejskiej gałęzi przemysłu, dominującej globalne rynki.

Kontynuując tę politykę, Europa będzie zużywać dużo mniej energii, mniej emitować CO2, ale i mniej produkować, gorzej żyć, bo najlepsze miejsca pracy uciekną z Europy razem z kapitałem, szukającym lepszych warunków do inwestycji. Stary Kontynent stanie się zależny już nie od surowców energetycznych, ale produktów przemysłowych (jak dzisiaj już w OZE), a nawet od chemii przemysłowej. A Bruksela stawia wszystko na bardzo ryzykowny scenariusz pełnego zwycięstwa klimatycznej transformacji. Miejsce chłodnego pragmatyzmu zajęła bowiem jakaś zielona ideologia. A powinno być dokładnie odwrotnie: to konkurencyjność gospodarki powinna być priorytetem.

Dlatego przemysł chce konkretów, realnego przełożenia na mechanizmy władzy eurokratów. Chce żeby pierwszym zastępcą szefa Komisji Europejskiej nie był jakiś apostoł klimatyczny, jak Timmermans, ale ktoś od przemysłu. Zobaczymy, czy Brukselę stać na taką odważną decyzję. Jeśli nie – będziemy coraz szybciej żegnać się z przemysłem. A razem z nim – z dobrobytem. Nie róbmy tego naszym dzieciom.

fot. 123rf
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ