Partner serwisu
14 kwietnia 2020

Zdaniem Szczęśniaka: Wielki Naftowy Tydzień

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Ostatni tydzień (dla nas Wielki) był bardzo gorący w naftowym świecie, trwała bowiem wojna cenowa między dwoma byłymi liderami: Rosją i Arabią Saudyjską. Ta wojenka okazała się na tyle niebezpieczną zabawą, że na scenę wkroczył największy gracz rynku ropy, posiadający poza tym  także inne atuty, których eksporterzy nie posiadają. Doprowadziła bowiem do potężnego spadku cen (ropa WTI w okolicach 20 dolarów), który był wyrokiem śmierci na amerykańskich producentów.

Zdaniem Szczęśniaka: Wielki Naftowy Tydzień

Dlatego ruszyli oni ze swoimi żądaniami do prezydenta Trumpa.  Ten początkowo bowiem  zachwycał się niskimi cenami paliw (dzisiaj w USA litr benzyny kosztuje 2 złote), jednak szybko zrozumiał, że ogólne zadowolenie kierowców nijak się nie przełoży na wyniki tegorocznych wyborów. Szczególnie gdy setki tysięcy ludzi straci pracę w sektorze naftowym Teksasu - kluczowego stanu dla wygrania wyborów prezydenckich w Ameryce. I tak już w ciągu trzech tygodni straciło w Ameryce pracę 16,6 miliona pracowników (10% siły roboczej). Więc w całym tym globalnym pandemicznym kryzysie trzeba ratować, co tylko się da.

Tak więc Donald Trump ogłosił wielkie globalne naftowe porządki. Było to 2 kwietnia, w czwartek, jeszcze przed Wielkim Tygodniem, gdy jeden krótki post na Twitterze spowodował niezwykłą reakcję. Ogłoszenie, że został ubity globalny deal, w którym państwa OPEC+ (głównie Arabia Saudyjska i Rosja) zobowiązały się do obniżenia wydobycia o 10-15 milionów baryłek ropy dziennie, wywołało euforię wśród graczy, spekulujących na "papierowej ropie". W ciągu sekund notowania futures amerykańskiej WTI podskoczyły o 35 procent! Niezwykłe! W normalnych warunkach takie wzrosty uznaje się za manipulację i zawiesza notowania, jednak nie tutaj i nie teraz. Euforia graczy pokazała, że starania prezydenta Trumpa idą we właściwym kierunku, inwestorzy finansowi zaakceptowali ten kierunek, dawał on szansę zysków, mógł zahamować ucieczkę kapitału z rynku ropy.

Jednak po sukcesie na giełdzie trzeba było dopilnować, by to co zapowiedziane - zostało zrealizowane. Inaczej groziła totalna ucieczka zaangażowanego w instrumenty naftowe kapitału i wtedy już załamanie branży naftowej w USA mogłoby być nieodwracalne na długie, długie miesiące. Mając więc kredyt zaufania od wielkich inwestorów, prezydent Trump ruszył do boju. Cel był określony - zdjęcie z rynku 10-15 mln baryłek ropy. Teraz trzeba doprowadzić do tego, by ci, którzy mieli ten cel zrealizować, podzielili jakoś pomiędzy siebie te zobowiązania przed amerykańskim prezydentem. Tak więc chwaląc, zachęcając, poganiając, czasami strasząc opornych, robił Donald Trump wszystko, by doprowadzić do globalnego układu, bezprecedensowego w historii wielkiej nafty. Był to naprawdę mistrzowski, kolejny niezwykły rozdział w wielkim dziele "The Art of a Deal", który przyniósł mu miliardy majątku i stanowisko najpotężniejszego człowieka na kuli ziemskiej.

Aż miło było patrzeć, bo zadanie było przeogromnie trudne. Państwa o największych zasobach, najtańszej ropie i największym udziale w jej eksporcie - miały dobrowolnie (cokolwiek to znaczy w takiej sytuacji) zrzec się tego źródła dochodów. Często jedynego poważnego źródła dochodów budżetu. I to dla dość enigmatycznej obietnicy, że inaczej może być gorzej, choć jak to zrobicie, to wcale nie musi być wiele lepiej.

Długo to trwało i ciężko szło, dopiero w święto Wielkiej Nocy, po kolejnych konferencach, telefonach z Białego Domu, udało siędopiąć globalny układ naftowy. Na początek wszyscy zobligowani opierali się, nie chcąc się nawet spotkać, choć Arabia Saudyjska wyznaczyła termin wirtualnej, poprzez łącza, konferencji 23 państw grupy OPEC+. Produkowały one na początku roku 45 mln baryłek, czyli 45% światowej ropy. Zadane im kwoty przekładały się na 23% ich produkcji, postanowiono więc równo na wszystkich rozdzielić te brzemiona. Każdy kraj miał ograniczyć produkcję o taki sam jej procent.

Oczywiście przy takich zasadach zawsze gdzieś tkwi haczyk. W tym rozdaniu utkwił głęboko w ciele rosyjskiego niedźwiedzia, który musiał ograniczyć produkcję do 8,5 mln baryłek (jak i Saudowie). Jednak ci produkowali w pierwszym kwartale tego roku 9,85 mln baryłek, gdy Rosja 11,3 mln. Więc realnie Saudowie obniżają 1,35, a Rosja o 2,8 mln. Jak widać, wzięli na siebie najcięższy kawałek odpowiedzialności za światowy ład naftowy. A to wszystko za zbyt twardą postawę przy poprzednim rozdaniu 

Na szczęście te drakońskie wymogi obowiązują tylko dwa miesiące - w maju i czerwcu. Później przez pół toku ograniczenia zmniejszają się z 10 mln baryłek do ośmiu, a w 2021 r. - do sześciu. Państwa OPEC+ mają na prawie dwa lata ograniczyć produkcję, to miejsce na światowym rynku zostanie zagospodarowane przez Amerykę - Stany Zjednoczone i Kanadę, które w ostatniej dekadzie z 8 mln b/d  podwoiły wydobycie do 17 mln. To dzisiaj dokładnie tyle, ile Rosja i Arabia mają w najbliższych miesiącach wydobywać, po cięciach. Natomiast Wielki Regulator światowego rynku,  zabezpieczywszy się przed atakiem z zewnątrz, zajmie się ratowaniem krajowego przemysłu wydobywczego.

Ta wielka gra miała też swojego obserwatora, lepiej powiedzieć - sędziego. Wszyscy gracze byli dla niego bardzo mili i starali się go udobruchać i napełnić nadzieją na lepszą przyszłość. O losach tej gry wydają bowiem werdykt wielcy inwestorzy, którzy zaangażowali ogromne pieniądze nie tyle w realną wartość ropy (podobnie jak np. przy okazji Tesli.) ile w perspektywy zarobku na grze na niej. Z jednej bowiem strony instrumenty finansowe oparte o baryłki ropy sprzedają traderzy i wszyscy, którzy fizycznie potrzebują ropy i jej produktów.  Z drugiej mamy spekulujących na nich kupujących (pozycje długie), którzy albo inwestują wielkie pieniądze w rynek derywatów, lub z niego uciekają. To przekłada się wprost na ceny ropy (polecam dokładny opis tego mechanizmu tutaj...). Ten "wielki arbiter" decydujący o cenach sprzedaży ropy przyjął efekt tych tygodniowych zmagań z umiarkowanym entuzjazmem. W wielkanocny poniedziałek, gdy już ruszyły giełdy, wzrosty cen były mikroskopijne, następnego dnia dominowały spadki. Wynik zmagań nie jest więc jednoznaczny, być może przyjdzie nam oglądać jeszcze jedną rundę tej globalnej rozgrywki.

 

 

 

fot. 123rf.com/zdj. ilustracyjne
Peresada
2020-04-15
Kluczowe zjawisko to jednak jakość infrastruktury magazynowej i odległość do portów. I to bardzo zaskoczyło mnie postępowanie Rosji. To porozumienie nie realizuje żadnych celów, jeszcze bardziej osłabia pozycje ropy Urals. Trafnie to przedwczoraj nazwał Fiedun "porozumienie upokarzające jak Pokój Brzeski". Rosjanie okiwali się sami. Szkoda.
CAPTCHA Image


Zaloguj się do profilu / utwórz profil
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ