Partner serwisu

Ćwiczenia na mokro

Kategoria: Rozmowa z...

– Podczas treningu w zakładzie przemysłowym – nazywanym przez straż „ćwiczeniami na mokro” – sprawdzamy nie tylko nasze umiejętności, ale również przygotowanie firmy do tego typu akcji – mówi st. bryg. Janusz Chomiak, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu.

Ćwiczenia na mokro

Państwowa Straż Pożarna prowadziła ćwiczenia w Zakładzie Chemicznym WARTER, polegające na gaszeniu zbiorników z ropopochodnymi substancjami. Jak wyglądały przygotowania do całej akcji?
Do ćwiczeń przygotowywaliśmy się od kilku dni. Istotne było rozpoznanie obiektu, sprawdzenie, czy dany zakład i instalacje znajdujące się na jego terenie mogą „bronić się” w razie zagrożenia same, czy też nie.Przed każdymi ćwiczeniami zapoznajemy swoich ludzi z ukształtowaniem terenu, warunkami zasilania w wodę, z zagrożeniami, które występują na danym obiekcie. Podczas treningu w zakładzie przemysłowym – nazywanym przez straż „ćwiczeniami na mokro” – sprawdzamy nie tylko nasze umiejętności, ale również przygotowanie firmy do tego typu akcji.

I jak dzisiejsze ćwiczenia?
W tej części zakładu nie byliśmy kilka lat, więc przypomnieliśmy sobie, jak w tej chwili ten obiekt wygląda. Drugą rzeczą, równie istotną, jest możliwość przećwiczenia wariantu gaszenia zbiorników z ropopochodnymi substancjami przez strażaków Państwowej Straży Pożarnej. To bardzo się przydaje, ponieważ nie są to ćwiczenia, które organizujemy na co dzień. Niewątpliwa zaleta to też sprawdzenie stanu części wspólnej terenu byłych zakładów „Blachownia”, jaką jest sieć hydrantowa. Przypominam, że WARTER zajmuje część obiektów po byłych Zakładach Chemicznych „Blachownia”.

Jakby ocenił pan współpracę między zakładami przemysłowymi a strażą pożarną?
Nie chciałbym porównywać zakładów azotowych (znajdującymi się na naszym terenie) z chemicznymi, ponieważ jest to inna struktura własności: w zakładach azotowych jest jedna spółka i jednolity zarząd, a na terenie po zakładach chemicznych – mnóstwo podmiotów. Jakość obiektów też jest różna – część firm pracuje na nowoczesnych obiektach, inne na obiektach o średnim stanie technicznym. Tutaj mamy problemy organizacyjne dotyczące zaopatrzenia zakładu w wodę, pojawiają się problemy części wspólnych, które mogą zagrażać wszystkim. Nie możemy zapomnieć o „efekcie domina” – niektóre podmioty, niezwiązane z branżą chemiczną, uważają, że nie mają potrzeby przygotowywania się na obłoki toksycznych środków przemysłowych, skoro ich zakład przerabia metal. Tak więc tutaj, na terenie Blachowni, przy skupisku wielu firm, pojawia się problem organizacyjno-prawny, którego nie uda się rozwiązać poprzez narzucenie pewnych norm czy przepisów. Potrzeba chęci poprawy warunków przez zarządy spółek lub nacisk samych pracowników, którzy – czując zagrożenie – będą próbowali wymuszać działania na właścicielu. Gdy tak się stanie, nasza współpraca z zakładem będzie o wiele łatwiejsza.

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ