Partner serwisu
Tylko u nas
14 września 2018

Jak się kładzie rurociąg na morzu?

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

W pierwszej części inżynierskiego patrzenia na budowę rurociąg morskiego poznaliśmy wyzwania, z którym trzeba sobie poradzić przed położeniem rur. A jak wygląda sam proces układania rurociągu?

Proces logistyczny jest wielowarstwowy i skomplikowany: rury z hut przewożono do miejsc, gdzie osłaniano je betonową warstwą, a następnie magazynowano na wybrzeżach morskich, żeby logistyka morska była jak najkrótsza (100 mil morskich odległości od statku kładącego rury). To wszystko trzeba było dowieźć statkami i zapewnić funkcjonowanie kluczowej jednostki bez przerw. Do tego służyło ponad 40 statków, wykonujących zadania logistyczne, które umożliwiły ciągłą pracę przez 24 godziny 7 dni w tygodniu. Kluczowy był statek "Solitaire", płynący przed platformą układającą rury, badający dno, utrzymywał kurs i precyzję kładzenia rur, a który szczególnie napracował się na odcinku rosyjsko-fińskim, gdzie dno było szczególnie nieprzyjazne. Umożliwiał on też pracę bez kotwic, co zdecydowanie przyspiesza cały proces.

Proces układania rur pierwszej odsłony Nord Stream między Wyborgiem w Rosji i Greifswaldem w Niemczech na trasie długości 1224 kilometrów, był zwieńczeniem całej operacji. Dwie nitki rurociągu tłoczące rocznie 27,5 miliarda m3 każda, układały dwa włoskie statki - układający na głębszych wodach "Castoro Sei", wyglądający bardziej jak wielka platforma wiertnicza niż regularny statek, i wykonujący prace na wodach przybrzeżnych "Castoro Dieci". Tam gdzie skończył pracę mniejszy statek ("Dieci"), czopowano końcówkę rury i układano ją na dnie. Większy statek-platforma ("Sei"), gdy skończył pracę w kierunku Niemiec, zaczął kładzenie drugiej nitki rurociągu podnosząc z dna rurociąg ułożony przed mniejszy i połączył go z następnym fragmentem rury. Taka operacja nazywa się "porzucenie i odzyskanie" (“Abandonment and Recovery”). Jedynie wtedy dla stabilności używano systemu kotwic.

 

Castoro Sei, statek układający rurę (grafika: www.nord-stream.com)

 

Kolos koncernu Saipem "Sei" ma 143 metrów długości i 36 metrów wysokości (na górnej platformie znajduje się platforma dla lądowania helikopterów). A pracuje na nim 350 osób na trzy zmiany i to "piątek, świątek".

12-metrowe odcinki rur dostarczano systematycznie na statek kładący rurociąg, tak by ciągle był zapas na 24 godziny pracy. Dowożące statki przekładały je na ten statek z dwóch stron kluczowej dla zadania "linii produkcyjnej". Na początek końcówki rur były obcinane i wyrównywane, wnętrze czyszczone sprężonym powietrzem. Rury podawano na "linię ognia", gdzie końcówki dwóch rur są rozgrzewane, a później przesuwane do automatu spawalniczego, którego dwie głowice łączą je podwójnymi spawami. Później są kontrolowane ultradźwiękami i w razie potrzeby poprawiane. Miejsca spawów pokrywano kołnierzem, wypełnianym później pianką poliuretanową. Tak połączony w całość rurociąg przesuwa się na tzw. "stinger", czyli platformę nośną na rufie statku, która umożliwia elastyczne opadanie rury na dno morza. Taki proces wymaga dużych ilości energii, dlatego statek ma 6 generatorów o mocy ponad 20 megawatów. Dziennie układano 3,5 kilometra rur (ich łączny ciężar wynosił 7 tysięcy ton).

I to wszystko na zatłoczonym akwenie Bałtyku, gdzie trzeba było zachować 3 mile odległości od obciążonych tras przepływu statków. A z drugiej strony ostre wymogi ekologiczne, chroniące jakość wody, migracje ptaków, szlaki przepływu ryb, populacje ssaków. I to zarówno przed jak i kilka lat po położeniu rurociągu. Do tego dochodziła jeszcze ochrona odkrytych na dnie morza artefaktów. Takie skomplikowane wymogi pomagały spełnić urządzenia techniczne, takie jak zdalne podmorskie roboty, sterowane ze statków pomocniczych, systemy akustyczne, chroniące rejon układania rur przed ssakami.

Po położeniu rur jeszcze przez pół roku trwały prace nad przygotowaniem rurociągu i jego infrastruktury do przesyłu gazu. Żeby uniknąć oskarżeń o szpiegowskie zamiary, rurociąg zbudowano bez stacji przesyłowych na Bałtyku. Przypomnijmy, że przebiegający przez Polskę rurociąg Jamał (dwukrotnie krótszy - 684 km) ma aż 5 stacji tłoczących: Kondratki, Zambrów, Ciechanów, Włocławek i Szamotuły. Dlatego w wyjściowej stacji rosyjskiej Portowaja, zainstalowano kompresory o łącznej mocy 366 MW, które wytwarzały gaz pod ciśnieniem 220 barów, by mógł on szybko dojść do brzegów Europy (Niemiec).

Dzisiaj dwie nitki "Nord Stream 2" układa jeszcze większy statek - "Solitaire", największy tego typu na świecie, 300 metrów długości, 41 szerokości. Należy do Allseas, szwajcarskiej grupy, wyspecjalizowanej w pracach na morzu. Na platformie pracuje 420 osób. Ten 20-letni wehikuł potrafi przewozić 22 tysiące ton rur, a jego wysięgnik układający rurociąg może udźwignąć ponad tysiąc ton. Układał już wcześniej rurociągi w znacznie trudniejszych warunkach - w 2005 r. kładł rurociąg w Zatoce Meksykańskiej na głębokość 2775 metrów.

I wszystko po to, żeby każdego roku kolejne 55 miliardów metrów sześciennych gazu płynęło, pokonując w 12 dni drogę od syberyjskich złóż do Europy. I tak przez co najmniej 50 lat, bo tyle mają pracować obie odsłony rurociągu.

fot. nord-stream.com
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ