Partner serwisu
25 lutego 2015

Energetyczne dylematy

Kategoria: Energetyka w chemii


Obecnie jednak czołowe koncerny zaczynają ją postrzegać również jako obszar potencjalnej ekspansji, źródło dodatkowego wzrostu wartości tych firm. Wydaje się to możliwe z uwagi na fakt, iż potrzeby inwestycyjne związane z modernizacją krajowego sektora (wymiana starych bloków węglowych na nowe, dywersyfikacja źródeł energii i zapewnienie wzrostu krajowych mocy w ślad za rosnącą gospodarką) są na tyle duże, że na rynku pojawia się miejsce dla nowych lub słabo dotąd obecnych graczy. Strategię aktywnego uczestnictwa w modernizacji i rozwoju polskiej energetyki realizuje przede wszystkim PKN ORLEN, który koncentruje się obecnie na budowie dużego bloku gazowo-parowego we Włocławku. Powstająca nowa elektrociepłownia o docelowej mocy 473 MWe będzie najnowocześniejszym i największym tego typu obiektem w kraju, a jej koszt grubo przekroczy 1 mld PLN. Projekt, którego ukończenie planowane jest na czwarty kwartał 2015 roku zapewni całość dostaw energii elektrycznej i ciepła dla pobliskiego Anwilu, a pozostałe ok. 50% produkcji trafiać ma do odbiorców zewnętrznych. W ten sposób koncern zaspokoi potrzeby energetyczne jednej ze swoich flagowych spółek, a zarazem wkroczy jako aktywny gracz na komercyjny rynek energii. Co istotne, włocławska inwestycja wydaje się być jedynie wstępem do szerzej zakrojonej ekspansji tego koncernu w sektorze energetycznym.
Do 2017 roku podobny blok miałby powstać również w Płocku. Ponadto spółka rozważa m.in. budowę nowej elektrociepłowni przy Rafinerii Trzebinia. W obu przypadkach założenie jest podobne – planowane aktywa mają służyć zarówno zaspokojeniu potrzeb własnych, jak i zewnętrznych odbiorców energii (tj. lokalnych mieszkańców i firm). Na tle innych podobnych spółek w regionie działania PKN ORLEN nie są bynajmniej odosobnione. Na analogiczny krok już kilka lat wcześniej zdecydował się np. austriacki OMV, który obecnie zaangażowany jest w produkcję energii elektrycznej na dwóch bardzo rozwojowych rynkach (Turcja i Rumunia), a dodatkowo planuje budowę bloku w Niemczech. Rosnące zaangażowanie firm petrochemicznych w energetyce to przejaw ogólnoświatowego trendu, w ramach którego stopniowo przekształcają się one w tzw. koncerny multi-utility, łączące w sobie rolę dostawcy nie tylko produktów paliwowych i gazowych, ale też właśnie energii elektrycznej (w tym energii odnawialnej). Znajduje to odzwierciedlenie w fakcie, iż z każdym rokiem produkcja energii odpowiada za coraz większą część zysków tych podmiotów.  

Niepewność inwestycyjna i wysokie koszty barierami projektów
PKN ORLEN jest jedną z niewielu krajowych firm spoza branży energetycznej, która dysponuje na tyle dużym potencjałem kapitałowym, by móc samodzielnie zaistnieć na tym wymagającym rynku. Wydaje się, iż spośród firm chemicznych podobną rolę mogłaby w przyszłości odegrać wyłącznie Grupa Azoty. Ambitne plany w tym obszarze od kilku lat zgłasza zresztą jedna z jej głównych spółek zależnych – Grupa Azoty Puławy. W 2012 roku ogłosiła ona przetarg na budowę największej w Polsce elektrowni gazowej (o docelowej mocy 800-900 MW), zlokalizowanej w bezpośrednim sąsiedztwie zakładów. Pomimo dość zaawansowanych prac przetargowych (zgłoszone zostały już wstępne oferty), projekt znalazł się jednak w zawieszeniu. Władze współinwestora (Grupa PGE) uzależniają bowiem podjęcie decyzji inwestycyjnej od ostatecznego kształtu systemu wsparcia dla kogeneracji, który determinować ma jego przyszłą rentowność. Niewykluczone więc, że ta jedna z największych rozważanych obecnie inwestycji w polskiej energetyce zostanie przesunięta w czasie, w najbardziej pesymistycznym scenariuszu zaś może być nawet całkowicie zarzucona. Olbrzymia niepewność, jaka towarzyszy inwestycjom w energetyce, jest obecnie ich głównym hamulcem. Plany modernizacji i rozbudowy sektora wytwór czego energii, bardzo pożądanej z uwagi na malejącą rezerwę mocy w krajowym systemie oraz pogarszający się stan techniczny istniejących aktywów, były przez to wielokrotnie odkładane w czasie, a skala obecnie realizowanych projektów wciąż znacząco odbiega od pierwotnych założeń.

Dylematy potencjalnych inwestorów potęgują w szczególności:
•    bardzo trudny (czy wręcz niemożliwy) do określenia scenariusz rozwoju cen poszczególnych surowców energetycznych, jak i samej energii elektrycznej w perspektywie najbliższych 20-30 lat (przeciętny okres zwrotu z podobnych inwestycji);
•    duży wpływ różnego rodzaju regulacji prawnych na ekonomikę wytwarzania energii, jak i niepewność co do przyszłego kierunku zmian w otoczeniu regulacyjnym sektora – na pierwszy plan wysuwają się takie kwestie, jak: system praw do emisji CO2, wsparcie dla energetyki odnawialnej oraz popularnej w Polsce kogeneracji;
•    coraz mniej stabilne otoczenie makroekonomiczne (przedłużający się kryzys strefy euro) oraz polityczne (np. kryzys ukraiński), utrudniające prognozowanie przyszłego zapotrzebowania na energię;
•    różnorodność dostępnych technologii produkcji energii, a co za tym idzie teorii dotyczących atrakcyjności każdej z nich.

W efekcie współcześni decydenci w sprawach inwestycji energetycznych zmagają się z większym niż kiedykolwiek chaosem informacyjnym. Z uwagi na skalę projektów, podejmują oni tymczasem decyzje wielkiej wagi, od których zależy być albo nie być kierowanych przez nich firm. Fakt, że poddawani są oni przy tym pewnej presji politycznej (trzon inwestorów w krajowej energetyce stanowią koncerny z większościowym udziałem Skarbu Państwa), może paradoksalnie działać na ich korzyść. W ich przypadku bowiem decyzja inwestycyjna może być podyktowana innymi względami niż te czysto ekonomiczne (np. konieczność zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju), jako element szerszej strategii rozwojowej całego sektora. W dość specyficznym położeniu znajdują się koncerny chemiczne. Te mogą bowiem traktować inwestycje w energetyce przede wszystkim jako działanie zapewniające ciągłość kluczowych procesów produkcyjnych (warunek konieczny dla ich dalszego bytu), dopiero w drugiej kolejności zaś postrzegać je jako potencjalne źródło dochodów z działalności komercyjnej. Najpoważniejszym ograniczeniem dla ich szerszej obecności w branży energetycznej są jednak duże wymogi kapitałowe, niejednokrotnie przewyższające te związane z inwestycjami w samej chemii. Z tego powodu ich ewentualna ekspansja w tym sektorze wymagałaby współudziału zamożnego partnera – najlepiej branżowego, dysponującego bogatym doświadczeniem i know-how w omawianej dziedzinie.

Cały artykuł przeczytacie w magazynie Chemia Przemysłowa 6/2014

fot.: Grupa Azoty

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ