Partner serwisu
12 grudnia 2017

Zdaniem Szczęśniaka: Czy Orlen dogoni liderów?

Kategoria: Zdaniem Szczęśniaka

Orlen pracuje nad paliwami alternatywnymi i to nie nad zwykłymi etanolami czy estrami kwasów tłuszczowych. Nad prawdziwie innowacyjnymi paliwami drugiej generacji. Z surowców dość oryginalnych jak na rafinerię ropy naftowej - z glonów i okrzemek. Wykorzystując wodę użytą w procesach technologicznych, a dodając CO2 (tego „globalnego zabójcę klimatu”), będzie starał się z upraw uzyskać bio-estry i inne syntetyczne biokomponenty. Wytłoczyny glonowe pójdą do zgazowania i fermentacji.

Zdaniem Szczęśniaka: Czy Orlen dogoni liderów?

Pomysł dość egzotyczny, ale życzyć powodzenia należy, bo każde działanie w kierunku rozwoju technologii, tworzenia ośrodków badania i rozwoju jest cenne. Jednak trudno nie powstrzymać się przed refleksją na temat źródeł i możliwych efektów tych prób.

Po pierwsze innowacyjność – zaczarowane słowo, odmieniane dzisiaj przez wszystkie przypadki, mające przenieść naszą gospodarkę z prędkością 4 machów w rejony dobrobytu i konkurencyjności. Jednak już od wielu lat to zaklęcie jest powtarzane i nie widać owego cudownego przyspieszenia. Dlaczego?

Gdyż innowacyjność traktuje się, jakby to był jakiś „pomysłowy Dobromir” ze starych filmów rysunkowych. Dobromir na coś sobie patrzy, coś w jego głowie zaiskrzy, piłeczka pingpongowa stuka po czuprynie i jest!!! Mam pomysł! Innowacja! Tylko że takie wyobrażenie jest dziecinne, a historia „polskiego grafenu” jest tu klarownym, acz przygnębiającym przykładem. Dzisiejsze innowacje powstają bowiem na solidnej bazie technologicznej, którą trzeba opanować, by pójść dalej. A tu własności tej bazy broni cały system ochrony własności intelektualnej, zabezpieczonej prawem, patentami, wzorami zastrzeżonymi. To nie jest sfera, gdzie można wpaść jak bomba i krzyknąć „mam pomysł!”. Trzeba mieć podstawy, czyli coś, na czym można budować. Na tym tle Orlen wypada słabo.

Potrzebny też jest kapitał, gdy bowiem ta filmowa piłeczka pingpongowa stuknie w głowę, trzeba dużo pieniędzy na przekształcenie „genialnego pomysłu” w technologię lub lepiej – w gotowy produkt. Mało się o tym mówi, bo w Polsce po prostu nie ma kapitału. Gdy polski przedsiębiorca szukał na rynkach finansowych 10 milionów złotych, by rozwinąć swoją konstrukcję luksusowego samochodu i … nie znalazł. Tylko dziesięciu milionów! I porównać to z Teslą, której wartość giełdowa przekracza 50 miliardów dolarów, przebijając zarówno General Motors jak i Forda. I to w czasie, gdy Tesla produkuje zaledwie 76 tysięcy samochodów, GM – 10 milionów zaś Ford - 5,5 miliona. Tysiące razy więcej! I gdy GM i Ford mają wciąż miliardowe zyski, Tesla od lat ma coraz większe straty. I taka firma potrafi zmobilizować tak ogromny kapitał! Dlaczego? Bo kapitał jest w Ameryce, tam się kiedyś zakumulował, tam spływają nadwyżki oszczędności całego świata i tam on pracuje, szukając nowych produktów, technologii, dzięki którym… można zarabiać następne miliardy. W Polsce nie ma kapitału, więc jeśli Orlen część swoich zysków przeznacza na rozwój technologii – świetnie, to poprawia szanse na rozwój.

Pozostaje jednak największa wątpliwość. Orlen informuje: „realizujemy cele nakreślone przez projekt dyrektywy RED II, która promuje algi, umieszczając je na liście surowców, które powinny być wykorzystane do produkcji energii ze źródeł odnawialnych”. No pięknie, Orlen staje do wyścigu po urzędowo wyznaczonych torach innowacyjności. Unia, a wcześniej Ameryka stanęły już do tego bardzo dawno – 30-40 lat temu. Dzisiaj posiłkuje się teorią (czy wręcz „religią”) globalnego ocieplenia klimatu jako uzasadnieniem, by pielęgnować, chuchać i dmuchać, dofinansowywać, chronić i promować nowe przemysły odnawialnej energii czy oszczędności energetycznych.

Oczywiście jako pierwsi i posiadający odpowiednie zasoby i przewagi konkurencyjne – rozwinięte kraje przemysłowe uzyskują duże korzyści. Więc czy ci, którzy wchodzą nie na dziewicze tereny, ale na ubite na beton ścieżki mają jakiekolwiek szanse? Moim zdaniem – nie mają, gdyż sytuacja przypomina bańkę spekulacyjną na giełdzie, gdzie kilku największych graczy ustanawia reguły gry, wyznacza trendy, a reszta za to płaci, najwięcej zaś ci, którzy wchodzą do gry w ostatniej godzinie giełdowego boomu.

Więc dzisiejszy rząd robi rzeczywiście krok do przodu – zachęca (może nawet zmusza) wielkie polskie spółki ( wiadomo - paliwa, gaz, energetyka…), by służyły jako baza dla rozwoju technologii. By nie spały snem sprawiedliwego, ale wykorzystywały swój potencjał do rozwoju technologicznego. Jednak wybierać trzeba ścieżki znacznie mniej udeptane, nie te po których inni już od pół wieku biegną i dogonić ich nie ma szans. Uczmy się od Chińczyków – nie mieli szans w samochodach spalinowych, to postarali się opanować nowe sfery technologii, gdzie wymóg posiadania mocnego zaplecza, patentów, skumulowanej wiedzy, nie jest aż taką przeszkodą.

Tak więc innowacyjność to jednak trochę co innego niż wypełnianie unijnych dyrektyw… no, chyba że chodzi o zagospodarowanie funduszy, które Unia przydziela. Jeśli tak, to wiadomo, zagospodarujemy! Nie takie rzeczy „my ze szwagrem robili…”.

fot. 123rf.com
ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ